Blog

 

Praca posadzkarza jest wymagająca

Praca posadzkarza jest wymagająca

Brudni, niewykształceni, słabo wykwalifikowani – chłopcy od betonu. Do tego szokującego, nieprawdziwego stwierdzenia otwierającego artykuł skłoniła mnie rozmowa z naszym niedoszłym klientem, który złożył zapytanie na wykonanie placu betonowego. Kiedy sprawa oparła się o cenę ze wszystkich sił próbował on obniżyć wartość naszej usługi korzystając z przeróżnych argumentów. Jednym z nich, była kwestia tego, co trzeba mieć i kogo zatrudniać, aby wykonać plac betonowy.


Wcześniej atmosferę podgrzała próba zaglądania mi do kieszeni, przeliczania stawki za 1 metr kwadratowy na roboczogodzinę, tylko po to, aby finalnie użyć argumentu, że ta praca nie jest wymagająca, każdy potrafiłby ją zrobić i do tego nie trzeba mieć żadnych kwalifikacji. Stanowczo się z tym nie zgadzam.

Jestem posadzkarzem w drugim pokoleniu. Działam w branży nieprzerwanie od 20 lat. W chwili, gdy piszę te słowa to lata doświadczenia, tysiące obsłużonych klientów i tyleż samo realizacji liczonych w setkach tysięcy metrów kwadratowych posadzek: przemysłowych betonowych, żywicznych i przede wszystkim podkładów betonowych.

Czy każdy może wykonywać posadzki?

Wykonywanie posadzek to trudna robota. Nie polega jedynie na machaniu łopatą, czy obsłudze zacieraczki. To tak naprawdę proces produkcyjny na miejscu budowy – zawsze w innych warunkach. Cały proces trzeba odpowiednio zaplanować, przygotować się do betonowania, a następnie przeprowadzić je mając na uwadze wiele czynników. W czasie całego procesu, w niektórych porach roku mogący trwać nawet kilkadziesiąt godzin, trzeba być ciągle skupionym, aby efekt finalny był zadowalający. Wykonywanie posadzek przemysłowych betonowych to bardzo złożony temat. Aby pokazać trudy pracy posadzkarza wybrałem, wydawałoby się, łatwiejszy przykład – posadzki maszynowej z miksokreta.

Co trzeba potrafić, aby wykonać posadzkę jastrychową w domku?

Pomiary

Po pierwsze umieć obsługiwać niwelator laserowy, aby wyznaczyć poziomy. Pomiary podłoża względem drzwi wejściowych, otworów drzwiowych wewnętrznych (w tym drzwi balkonowych), względem schodów, osadzenia tzw. geberitu, przewidzenie spadków do odpływów i kratek itp. Trzeba sprawdzić ile jest miejsca na każdą z warstw podłogi i w razie kiedy miejsca jest zbyt mało – zaproponować zmianę zgodną ze sztuką budowlaną, a gdy jest go zbyt dużo doradzić klientowi, którą z warstw pogrubić, aby zachować parametry i jednocześnie nie przepłacić za ten element budynku jakim są podłogi. Bardzo przydaje się również znajomość rysunku technicznego.

Znając grubość wylewki trzeba zamówić odpowiednią ilość materiału tak, aby nie zabrakło go w trakcie pracy oraz aby nie pozostawić inwestorowi hołdy piasku na budowie. Przydają się zatem umiejętności matematyczne – wyliczania powierzchni, objętości, zużycia i dozowania materiałów.

Produkcja mieszanki

Kolejny etap to przygotowanie mieszanki posadzkowej – trzeba nie tylko umieć obsługiwać agregat posadzkarski, ale również na bieżąco reagować na konsystencję i wilgotność mieszanki – zbyt mokra mieszanka nie będzie miała swoich parametrów i będzie dłużej wiązała, zbyt sucha mieszanka trudno się układa, szybko wiąże i trudniej ją zatrzeć. Czy wiesz, że na to ile wody trzeba dolać ma wpływ chociażby wilgotność kruszywa? Co zrobić, gdy w trakcie pompowania zaczyna padać deszcz? Jak zapewnić powtarzalność parametrów mieszanki w takich warunkach? Dobry operator pompy o tym wie. Jest pierwszym kontrolerem jakości wykonywanych posadzek.

Załóżmy przez chwilę, że jedna ekipa posadzkarska wykonuje posadzki w domu jednorodzinnym o powierzchni 100 mkw. Wylewka ma mieć grubość 5 cm (dla łatwości obliczeń). Wychodzi na to, że z 1 metra sześciennego mieszanki cementowo-piaskowej można ułożyć 20 mkw. posadzki. Na 100 mkw. powierzchni potrzeba 5 metrów sześciennych mieszanki. Jeśli założymy, że 1 metr sześcienny mieszanki waży ok. 2 tony, to pompiarz musi załadować agregat posadzkarski na 10 ton – w większości robi to łopatą. A gdy grubość posadzki rośnie do 7,5 cm to do załadowania zostaje 15 ton materiału. Ręcznie. W ciągu kilku godzin (bo jeszcze tę posadzkę trzeba ułożyć i zatrzeć). Codziennie. Jak pokazuje powyższy przykład – nawet łopatę trzeba umieć obsługiwać, aby codziennie móc wykonywać tak wymagającą fizycznie pracę.

Układanie mieszanki

Przeniesienie wymiarów na poziom wylewki to kolejna umiejętność. Następnie układamy folię i dylatacje przyścienne. Kolejny etap to układanie, zagęszczenie i poziomowanie mieszanki z wykorzystaniem łaty posadzkarskiej. Każdemu kto kiedyś widział łaciarza w akcji może się wydawać, że układanie posadzki jest stosunkowo proste. Wrzucasz trochę mieszanki, rozprowadzasz łatą, a później wygładzasz – robisz takie „gili gili” po betonie. W zasadzie to łata sama się przesuwa. Bez wysiłku. Nic bardziej mylnego.

Spędzasz wiele godzin w pozycji klęczącej obciążając kolana, plecy i ramiona rozciągając mieszankę. Cały czas musisz pilnować poziomu, mieścić się dokładnie w oczku łaty. Milimetr odchylenia na oczku na początku pomieszczenia, może się skończyć katastrofą – ponad 1 cm odchyleniem od poziomu na jego końcu. Ciągle musisz obserwować pole robocze przed tobą, dokładać mieszankę w miejscach gdzie jest jej za mało, „skrobać” garby – miejsca gdzie jest jej za dużo – to wszystko z wykorzystaniem aluminiowej łaty – przód tył, przód prawo skos – tył itd., aż posadzka będzie wypoziomowana i gotowa do zacierania. Cały czas na kolanach, metr po metrze, pociągnięcie po pociągnięciu, aż będziesz mógł przejść dalej. Cały czas mając na uwadze wyznaczone poziomy i to, że posadzką musisz się połączyć z kolejnymi pomieszczeniami.

Obróbka posadzki

Na koniec pozostaje zacieranie posadzki – obróbka krawędzi ręcznie, w pozycji klęczącej lub kucając i obróbka otwartych powierzchni zacieraczką elektryczną, którą również trzeba umieć obsługiwać. Zatarcie podkładu na gładko wymaga wprawy i dużego wyczucia. Pomiędzy tym co zatarte zacieraczką, a ręcznie – packą poliuretanową, nie powinno być w zasadzie żadnej różnicy.

Trzeba jeszcze wykonać nacięcia dylatacyjne, aby podkład nie popękał w niekontrolowany sposób. I tu znowu posadzkarze wykorzystują wiedzę i doświadczenie zdobywane latami – wiedzą gdzie, jak i kiedy naciąć by kontrolować płytę podkładu (bo nacięć dylatacyjnych w wylewkach prawie nikt nie projektuje).

Przekonaj się na własnej skórze

Każdemu, komu wydaje się, że ta praca jest lekka, łatwa i niewymagająca proponuję 2 rzeczy. Po pierwsze samodzielne ułożenie sobie 20-metrowego tarasu lub garażu. Przecież to żadna filozofia pożyczyć betoniarkę, zamówić materiały i ułożyć taką posadzkę. Gwarantuję, że po całym dniu pracy ręce będą wam odpadały od tułowia i jedyne co będzie je utrzymywać przy Was to sweter lub bluza z długim rękawem. Na Allegro będziecie szukać dawców kolan do przeszczepów i wypożyczalni dolnych odcinków pleców. Dla tych, których nie zmęczy tego typu zadanie i dalej będą uważać, że każdy ćwierć inteligent może wykonywać posadzki proponuję drugą rzecz – zapraszam na płatny staż w naszej firmie – w ciągu miesiąca codziennego wykonywania posadzek będziecie mogli przekonać się, jak wiele wysiłku trzeba włożyć, aby powstał solidny podkład.

Co mówi rynek?

Można się zastanawiać po co tak mocne słowa. Po 15 latach fizycznej pracy, 3 operacjach na kolana uważam, że mogę coś powiedzieć na temat wykonywania posadzek. Drażni mnie to, kiedy niektórzy klienci nie szanują nas, ani pracy jaką wykonujemy. Nie mają bladego pojęcia o blaskach i cieniach wykonywania posadzek, wypowiadają się w sposób krzywdzący w stosunku do naszego zawodu oraz ludzi, którzy go wykonują. A na to nigdy mojej zgody nie będzie.

Inne sygnały z rynku, które potwierdzają nasze informację. Rok rocznie pojawia się coraz więcej zapytań o naprawy posadzek. Wykonywali je główni Ci, którym się wydawało, że założą sobie firmę posadzkarską i zostaną szybko bardzo bogaci. Po kilku latach przyduchy na rynku budowlanym jesteśmy w przededniu kolejnego boomu – zwłaszcza w dużych miastach i aglomeracjach. A jakoś nie przybywa rąk do pracy w branży posadzkarskiej. Przypadek? Nie, ta praca jest po postu wymagająca.

Trzecia sprawa – w Niemczech, skąd mój ojciec przywiózł technologię wykonywania jastrychów cementowych do Polski posadzkarze traktowani byli z niezwykłym szacunkiem, jako wykwalifikowani fachowcy. To też się z niczego nie bierze.

Autor: Michał Zaremba

Zobacz także

Zaremba Posadzki na Facebooku